Pycha kroczy przed upadkiem

PiS = Pycha i Samouwielbienie – tak górnicy napisali na tablicy w sali, w której toczyły się negocjacje z rządem. To wprawdzie wspomnienie z 2006 roku, kiedy w ówczesnym rządzie odpowiedzialnym za sektor górniczy był wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz, ale nie brakuje dziś opinii, że obecny rząd Prawa i Sprawiedliwości zaczyna powoli powtarzać błędy z przeszłości.

Poniżej dalsza część artykułu z najnowszego numeru Solidarności Górniczej. Zapraszamy do lektury.

Dominik Kolorz, nowy-stary przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności przyznaje, że choć związkowcom generalnie po drodze z rządem PiS, to jednak „w wielu segmentach swojej działalności zatraciła poczucie rzeczywistości”.Solidarność była, jest i będzie wnikliwym recenzentem każdej władzy, także tej władzy, z którą faktycznie naszemu związkowi jest najbliżej z uwagi na wspólny rodowód jak i wyznawany system wartości „solidarnościowych”, którego filaramisą godność ludzka i wspólne dobro. Oczywiście w tychże relacjach mogą pojawiać się nieporozumienia, a nawet pewne wypaczenia. Jednak, jeśli stają się one powszechne, a co gorsza, nie ma na nie reakcji ze strony liderów rządzącego ugrupowania to wówczas musi nastąpić pewne przesilenie.

O ile na poziomie politycznym władze PiS deklarują wolę współpracy z Solidarnością, to jednak niektóre osoby z PiS lub podszywające się pod PiS robią wszystko, by ten naturalny alians społeczno-polityczny został zerwany. Przykłady takiej „kreciej roboty” można doszukać się w każdym regionie, w każdej branży. Skupimy się jednak na szeroko rozumianej branży górniczej.

Dość eksperymentów!

W ostatnich dniach związkowcy z KGHM nie dość, że weszli z obozem władzy w spór o płacę minimalną, to na dodatek uderzyli rządzących w bardzo czuły punkt, czyli układ jaki partia zbudowała w spółkach skarbu państwa. Krajowa Sekcja Górnictwa Rud Miedzi NSZZ “Solidarność” skierowała bowiem do premiera petycję, która punktuje patologie PiS w KGHM i oczekuje od szefa rządu reakcji.

Związkowcy w pierwszej kolejności zwrócili uwagę na skok na stołki i nieustanną wymianę osób funkcyjnych w zależności do zmian równowagi sił partyjnych frakcji:

“Od samego początku przejęcia przez Prawo i Sprawiedliwość władzy politycznej obserwujemy niekończący się eksperyment i karuzelę osób we władzach spółki KGHM i Spółek zależnych”.

Związkowcy napisali wprost, że “powołuje się swoich ludzi, zasłaniając się konkursami i odpowiedzialnością rad nadzorczych”, tymczasem osoby wybrane “pod płaszczykiem tzw. konkursów” są z góry ustalone. Związkowcy w swoim piśmie wprost wskazali, że prezesem zarządu zostanie Marcin Chludziński (tak też się stało; 22 czerwca RN KGHM powołała byłego już prezesa ARP na stanowisko prezesa).

W petycji wyłaniał się także obraz negatywnych konsekwencji polityki PiS, który przekłada się na fatalne zarządzanie, objawiające się przez:

    “nierozwiązywanie nagromadzonych problemów z nieudanymi inwestycjami zagranicznymi, krajowymi, zadłużeniem spółki i wzrostem zobowiązań pozabilansowych, pogarszającymi się warunkami pracy, wzrostem kosztów, rozbudową rad nadzorczych i zarządów”.

Związkowcy mówią: “dość już eksperymentów z Polską Miedzią i igraniem naszymi miejscami pracy”. Oczekują zmiany metod zarządzania, gdzie czynnikiem decydującym o obsadzaniu stanowisk maja być w końcu kompetencje, a nie barwy partyjne: “nie ma czasu na dalsze eksperymentowanie i ponowne powierzanie kluczowych stanowisk ludziom, którzy nie znają specyfiki przemysłu miedziowego”.

Kim jest nowy prezes KGHM? Ano absolwentem Instytutu Polityki Społecznej na UW oraz Europejskiego Instytutu Rozwoju Regionalnego i Lokalnego, który przed powołaniem na stanowisko prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu nie miał okazji kierować żadną poważną firmą czy instytucją, chyba, że za taką uznamy Fundację Republikańską (z którą związani są m.in. były poseł Przemysław Wipler i obecny prezes PGE Henryk Baranowski). Wymieniony Wipler to zaś bliski przyjaciel Dawida Jackiewicza i Adama Hofmana i chyba nie trzeba więcej niczego tłumaczyć…

Poniżające traktowanie

A skoro już padło w tym kontekście nazwisko Henryka Baranowskiego to przejdźmy do PGE, polskiego championa energetycznego, w którym związkowcy Solidarności poddawani są ciągłym szykanom ze strony pracodawcy.

Związkowcy Solidarność wprost twierdzą, że nigdy w całej historii PGE nie było tak poniżającego traktowania partnera społecznego konstytucyjnie i ustawowo umocowanego do prowadzenia dialogu społecznego. Przejawem tych działań jest szykanowanie działaczy związkowych, grożenie zwolnieniem z art. 52 k.p., unikanie dialogu społecznego, brak woli rozwiązywania długoletnich sporów zbiorowych, wprowadzenie regulacji dotyczących wynagradzania w sposób sprzeczny z zasadami praworządności i w sposób rażąco naruszający uprawnienia związków zawodowych.

Polityka personalna prowadzona w koncernie sprowadza się do zastępowania fachowców, nieukrywających przynależności do Solidarności osobami nieprzygotowanymi do sprawowania funkcji. Standardem zaś jest promowanie organizacji związkowych i społecznych, które w zamian za stanowiska i podwyżki dla swoich przedstawicieli gotowe są do wystąpień negatywnie oceniających NSZZ Solidarność.

Oskarżenia ze strony działaczy Solidarności najczęściej padają pod adresem prezesa koncernu Henryka Baranowskiego (patrz tekst poniżej) oraz Sławomira Zawady prezesa PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, dolnośląskiego działacza PiS. Obaj panowie związani są ze wspomnianymi już Jackiewiczem i Hofmanem.

Karuzela pani poseł

Działacze Solidarności – o czym była już tu mowa – skarżą się na coraz większe próby wpływania lokalnych polityków PiS na rozdania kadrowe w ich spółkach. Jak kraj szeroki takie próby są podejmowane. Czasami jednak te działania mają wyjątkowo destrukcyjny charakter. Z bardzo irracjonalnych zachowań w tym względzie słynie posłanka Ewa Malik z Sosnowca, która swego czasu (ponad rok temu) domagała się zmian w zarządzie Tauron Wytwarzanie (spółka zależna Tauron PE, skupiająca produkcyjne aktywa energetyczne) i w pewnym stopniu dopięła swego, gdyż ówczesny prezes spółki został odwołany. Tylko dzięki interwencji działaczy Solidarności udało się zapobiec powołaniu na to stanowisko faworyzowanego przez panią kandydata (dostał na pocieszenie stanowisko wiceprezesa), negatywnie ocenianego przez środowisko branżowe. Pomna tych doświadczeń pani poseł Malik, jak dowiadujemy się nieoficjalnie, próbuje dziś odwołać ze stanowiska popularnego wśród pracowników, ale i niezwykle kompetentnego prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej Daniela Ozona, forując na jego miejsce Janusza Adamczyka, prezesa JSW Koks, który nie dość, że jest w permanentnym konflikcie z załogą spółki koksowniczej to daleko mu do kwalifikacji Ozona. Może się za to pochwalić tym, iż w ubiegłym roku odsłonił w Koksowni Przyjaźń tablicę upamiętniającą obecność prezydenta Lecha Kaczyńskiego w dąbrowskim zakładzie, co umocniło jego notowania w PiS.

Rzeczywistość nas otaczająca, w dużej mierze dzięki polityce rządu PiS, ma dziś bardziej społeczny wymiar, ale czasami przybiera ona także twarz pogardy, arogancji, buty i pychy. Ale pamiętajmy „Pycha kroczy przed upadkiem” – przed tym każdą władzę pochodzącą z nominacji PiS-u i Zjednoczonej Prawicy ostrzegał prezes Jarosław Kaczyński. Widać, że słowa nie te nie dotarły do wszystkich osób związanych lub podszywających się pod Prawo i Sprawiedliwość.

Krzysztof Leśniowsk

Artykuł z najnowszego numeru Solidarności Górniczej http://www.solidarnoscgornicza.org.pl/index.php/archiwum/archiwum-wiadomosci/item/4212-pycha-kroczy-przed-upadkiem