PUBLICYSTYKA: tego Ozonowi nie daruję…

Tego Ozonowi nie daruje…

Panowie, opamiętajcie się, na Boga!”- napisali związkowcy do premiera i ministra energii odnosząc się do próby odwołania Daniela Ozona ze stanowiska prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Ostatecznie minister energii Krzysztof Tchórzewski wycofał się z tego zamiaru. Niesmak jednak pozostał, jak i poczucie niestabilności, bo dziś trudno się spodziewać wsparcia dla spółki ze strony głównego akcjonariusza, którego reprezentuje Minister Energii.
Cała Polska widziała, że to człowiek, który jest ze swoją załogą na dobre i na złe. Kiedy wydarzyła się jedna z największych katastrof w historii JSW – śmiertelny wypadek w Kopalni Zofiówka – Prezes Ozon był przez wszystkie te dni z górnikami i ich rodzinami. Był do dyspozycji rannych pracowników oraz najbliższych osób poszkodowanych i ofiar. Po akcji ratowniczej czołowe redakcje w naszym kraju stwierdziły, że współpraca z Zarządem JSW była wzorcowa, a Prezes Ozon za swoją pracę w czasie katastrofy został przez media nagrodzony – zwrócili uwagę, wspominając dramatyczne wydarzenia z początku maja – podkreślają związkowcy z JSW.
Pierwsze, nieoficjalne informacje o planach odwołania Daniela Ozona pojawiły się 6 września, na tydzień przed nieoczekiwanym posiedzeniem rady nadzorczej spółki. Większość odbierała te sygnały z dużym niedowierzaniem, mimo, że już wcześniej sygnalizowaliśmy, że niektórzy lokalni politycy PiS z poseł Ewą Malik próbowali przekonać ministra Tchórzewskiego do podjęcia takiej decyzji, choćby z uwagi na konflikt Ozona z Januszem Adamczykiem, prezesem JSW Koks, ulubieńcem poseł Malik.
Tyle, że mało kto spodziewał się, że ciężkie działa przeciw prezesowi JSW wytoczy minister energii, który dotąd darzył zaufaniem Daniela Ozona. Cóż takiego się stało, że ich relacje tak bardzo się popsuły?

Naciski z góry
Rąbek tajemnicy odsłonił prezes JSW w wypowiedziach prasowych.
– Byłem naciskany kilkakrotnie, by z pieniędzy JSW finansować inwestycje kompletnie nie związane z działalnością spółki. Naciskany, by JSW zainwestowało w budowę cementowni. Odmówiłem. Ostatnio naciska się mnie na kupno akcji Polimeksu-Mostostalu. Jako prezes mam dbać o spółkę, jej rozwój i jej akcjonariuszy – przyznał w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Daniel Ozon, prezes JSW.
Polimex-Mostostal to firma związana z rodzinnym miastem Krzysztofa Tchórzewskiego, czyli z Siedlcami. A zatem wiadomo, że firma ta jest oczkiem uwagi ministra energii. Kontrolowane przez Skarb Państwa firmy: Enea, Energa, Polska Grupa Energetyczna i PGNiG Technologie na początku 2017 r. zainwestowały w Polimex, by ratować go przed bankructwem. Obecnie są w posiadaniu akcji wartych na giełdzie około 452 mln zł. Niewątpliwie energetyce, jak i gazowniczej spółce przydałaby się gotówka, bo realizują bogate programy inwestycyjne.
Sławomir Kozłowski, lider Solidarności w JSW nie przebiera w słowach.
– Niech pan minister Tchórzewski nie liczy na to, że Jastrzębska Spółka Węglowa – przy takich inwestycjach, które przed nią stoją – wyda przeszło 450 mln zł tylko po to, aby zasilić Eneę, Energę, PGE czy PGNiG Technologie. Niech prezesi tamtych spółek wezmą się wreszcie do roboty i przestaną knuć, bo na razie z wielkim upodobaniem biorą udział w intrygach i pomawianiu innych, a nie sprawnym zarządzaniem powierzonymi sobie firmami – mówi Kozłowski.
Lojalność Ozona wobec kierowanej firmy na pewno nie spodobała się ministrowi Tchórzewskiemu. Bezpardonowy atak przeciw Ozonowi przeprowadził czołowy Pretorianin ministra energii, jakim jest Andrzej Burski, dyrektor departamentu kontroli i audytu w resorcie energii.

Lipny audyt
Przeprowadził on audyt w JSW, który rzekomo miał dać dowody na wiele nieprawidłowości w spółce. Zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej skierował do ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego krytyczne pismo w sprawie audytu, jaki przeprowadzono ostatnio na zlecenie rady nadzorczej.
Zarząd podkreśla, że Burski na ostatniej radzie nadzorczej miał poinformować o licznych nieprawidłowościach w spółce, a nawet o uzasadnionych podejrzeniach popełnienia przestępstw, takich jak oszustwa czy fałszowanie dokumentacji. – Słysząc takie stwierdzenia, mające charakter poważnie dyskredytujący osoby zajmujące się działalnością poddaną kontroli, należało oczekiwać przedstawienia przez pana Andrzeja Burskiego jako urzędnika państwowego, określającego się samodzielnie jako prokurator, konkretnych, niepodważalnych dowodów. Bardzo szybko okazało się jednak, że takowych całkowicie brakuje – czytamy w liście zarządu do ministra. Do dziś nie przekazano zarządowi na piśmie nawet głównych wątków ustaleń lub zarzutów.
Zarząd w liście podaje wiele przykładów błędnych – ich zdaniem – ustaleń kontrolerów. Jak choćby oskarżenie, że JSW na 2017 r. zaplanowała środki w odniesieniu do tzw. umów wirtualnych w kwocie 260 mln zł. Następnie stwierdzono, że było to 135 mln zł, by w trakcie dyskusji z udziałem głównego księgowego spółki ustalić, że kwota wydatków przypisana do tej kategorii wynosiła niespełna 20 mln zł. Inny przykład – kontrolerzy jako abstrakcyjną uznali dokonaną wycenę potencjalnej transakcji zakupu akcji Przedsiębiorstwa Budowy Szybów przez KPMG i profesora SGH. Zarzucili JSW, że prognoza ze zdyskontowanych przepływów pieniężnych jest zrobiona do roku 2025, podczas gdy zdaniem kontrolerów powinna obejmować tylko trzy lata, a PBSz jest ich zdaniem warte tyle, co wartość nominalna akcji tej spółki.
Pojawił się też ciekawy wątek rozważ emisji akcji przez JSW. Kontrolerzy zarzucili zarządowi JSW, że spółka zawarła umowę na obsługę prawną tego procesu, nie informując o tym ministra Tchórzewskiego. Zarząd twierdzi jednak, że do podpisania takiej umowy ostatecznie nigdy nie doszło, a 4 lipca tego roku zarząd przedłożył ministrowi opinię trzech profesorów na temat nowej emisji akcji JSW.
Członkowie zarządu alarmują ministra, że formułowanie przez Burskiego bezpodstawnych zarzutów nie pozostanie bez wpływu na awersję do ryzyka członków rady nadzorczej. – A w konsekwencji może spowodować szkody materialne spółce i Skarbowi Państwa, jeśli w wyniku jego działań np. strategiczne dla spółki decyzje nie będą podejmowane lub będą opóźniane – czytamy w piśmie.
Swojego oburzenia wobec bezpodstawnych oskarżeń Burskiego nie kryli także członkowie Rady Nadzorczej JSW, którzy także skierowali pismo do ministra Tchórzewskiego. „Jako przedstawiciele Rady Nadzorczej, związani ze Spółką od wielu lat, jesteśmy zaskoczeni brakiem rzetelności pracy, językiem iformą prezentowanych zarzutówpod adresem Zarządu i Rady Nadzorczej” – czytamy w liście datowanym na 10 września.
Pod listem do ministra podpisał się prezes Daniel Ozon i trzej zastępcy prezesa: Artur Dyczko, Tomasz Śledź, Jolanta Gruszka i Artur Wojtków. Zabrakło podpisu jedynie Roberta Ostrowskiego, zastępcy prezesa ds. finansowych, który należy do stronników poseł Malik (czytaj: nie sprzyja Ozonowi).

Pili, lulki palili…
Wspomniany audyt ma jeszcze jeden podtekst. Otóż Andrzej Burskichciał w JSW „zamontować” swoich ludzi. Ozon miał mu odmówić. I trudno mu się dziwić skoro ludzie Burskiego już w kilku innych spółkach (np. Węglokoks) dali się poznać od najgorszej strony. Pod pretekstem kontroli nieprawidłowości jakich mieli się dopuścić poprzednicy, ekipa Burskiego znalazła sobie niezły sposób na życie (cytując klasyka: „Były pieniądze, a oni wiesz pili, lulki palili, swoich ludzi poobstawiali, sam wiesz ile zarabiali i nagle pierdyknęło.”). No i jak można było się spodziewać efekty ich pracy były żadne. Ba, można powiedzieć, żenujące. Tak żenujące, że ekipa Burskiego mimo jego protekcji wyleciała z hukiem z Węglokoksu.
Jak można było się spodziewać próba odwołania Ozona nie spodobała się związkowcom z JSW, gdyż w przeciwieństwie do swoich poprzedników Daniel Ozon potrafi godzić interesy akcjonariuszy z interesami pracowników spółki, a w rzadko której spółce tak dobrze prowadzony jest dialog społeczny.
Związkowy sprzeciw
„Absolutnie nie zgadzamy się z tym, by taki człowiek stał się ofiarą politycznych rozgrywek. Daniel Ozon to dobry menadżer, który nie tylko pomógł wyciągnąć spółkę z zapaści, ale też ustabilizował ją i po raz pierwszy od lat roztoczył realną wizję rozwoju firmy. Dzięki jego pracy załoga znów się czuje bezpieczniej i ma perspektywy na przyszłość. Bez względu na to, skąd wywodzą się politycy, którzy próbują zniszczyć Ozona oraz czy są to wojenki lokalne czy też centralne, stoimy murem za prezesem” – czytamy w piśmie związkowców JSW do premiera Morawieckiego i ministra Tchórzewskiego.
Tchórzewski został poddany ostrej krytyce nie tylko przez związkowców, ale także – o czym dowiedzieliśmy się nieoficjalnie – przez swojego zastępcę, wiceministra Grzegorza Tobiszowskiego, który w świetle zbliżających się wyborów samorządowych uznał działania swojego zwierzchnika za wielce szkodzące śląskiemu PiSowi. Między panami doszło do ostrej wymiany zdań, słyszanej na korytarzach resortu energii.
Ostatecznie minister Tchórzewski wycofał się z pomysłu odwołania Ozona ze stanowiska prezesa JSW. Stało się to po wielogodzinnej dyskusji m.in. z liderami górniczej Solidarności. Według relacji naszych rozmówców minister miał jednak powiedzieć na odchodnym, że „tego Ozonowi nie daruje”.
Autor: Krzysztof Leśniowski

Zródło: Solidarność.Górnicza