Wracają niczym Bumerang!

Wczoraj inwestorzy na warszawskiej giełdzie przypomnieli sobie o australijskiej spółce Prairie Mining, która domaga się odszkodowania od polskiego rządu, za uniemożliwienie realizacji węglowych projektów Jan Karski i Dębieńsko. Spółka z antypodów rosła najszybciej na warszawskim parkiecie, osiągając 41 procentowy wzrost.

Jak to się dzieje, że nie produkująca nic i nie wydobywająca nic w Polsce, firma, podobno górnicza rośnie niczym na australijskiej baraninie? Czy giełdą rządzą barany, czy też to my jesteśmy baranami? My produkujemy koks i wydobywamy potrzebny do tego węgiel. I w kółko przynosimy podobno straty. Prawdziwe pieniądze okazuje się jednak robione są na spekulacjach i wyłudzeniach. Jak to się dzieje, że węgla w Polsce nie opłaca się wydobywać, górnictwo trzeba koniecznie zrestrukturyzować (czytaj zlikwidować), a jednocześnie o nasze złoża węgla walczą już nawet firmy z Australii? Po co w Polsce i Polsce górnictwo?

By wydobywać węgiel? Nie! To po co, spytacie?

By trzepać kasę i tyle. A na czym?

Na wszystkim! A kto?

Każdy kto ma dojścia! A jak?

Za dużo zadajecie pytań!. Nie interesujcie się! My się jednak zainteresujemy.

Na początek przypomnimy wszystkim czym jest Spółka Prairie Mining i na czym polega jej genialny pomysł na duży zarobek. W skrócie: wkładamy około 8 milionów złotych (2 ml USD) na odkupienie od pogrążonych w problemach w 2016 roku Czechów (spółki NWR, które po dwóch latach bankrutuje, a dziś przejęta przez czeski rząd, stoi przed widmem zamknięcia w marcu) koncesji na złoża po byłej kopalni Dębieńsko. Przez następne lata nie robimy nic. Bo po co. Polscy koledzy, „specjaliści z branży górniczej” którzy odpowiednio przygotowali cały proces sprzedania tych terenów, gwarantują nam spokój. I w Polsce musi być sukces. Nie za darmo, oczywiście. Ale włożysz trochę i posmarujesz trochę, a potem już prawie bez kosztowo. Kłótnie z polskim rządem o modyfikacji zapisów w koncesji dla Dębieńska, wiadomo w naszych górniczych realiach nie do rozwiązania. Australijska firma czeka jednak cierpliwie. Wie, że w przypadku Polski, nie warto budować kopalni. Warto zarabiać na górnictwie. Nawet jak się nie ma kopalni. Tak jak inni tutaj! Reszta już poszła łatwo.

Mija kilka lat. Koncesja na Dębieńsko nieubłaganie się kończy. Wszyscy czekali na pierwszą tonę wydobytego bardzo pożądanego węgla koksującego typu 35. No prawie wszyscy! Prairie Mining wiedział, że nie tędy droga do sukcesu.

Australijska spółka okołogórnicza bardziej jednak niż fedrowaniem w Polsce węgla, zajęła się bowiem się sporami prawnymi. W końcu uderzyli i pokazali, o co im naprawdę chodzi. Jak piszą na portalach górniczych, zebrali pieniądze potrzebne na arbitraż przeciw państwu polskiemu. I to nie małe. Źródeł finansowania nie podali?! Jednak po czasie wiemy, ze jest to że brytyjski Litigation Capital Management, który zapewnił spółce 18 mln australijskich dolarów, tj. 49 milionów złotych na przyszłe postępowanie przeciw Polsce. Koncesje na tereny po KWK „Dębieńsko” Prairie Mining kupiła sześć razy taniej, za kwote 8 milionów złotych. Dzięki tej kwocie, zamierza udowodnić, że polski rząd wywłaszczył ją z możliwości prowadzenia inwestycji. Choć sama nic nie robiła z posiadaną inwestycją, odkąd ją kupiła! A najbardziej absurdalne w tym wszystkim są roszczenia finansowe pseudo-poszkodowanych. 10 do 12 miliardów zł! Na tyle australijska spółka wyceniają swoje straty związane z naruszonymi, ich zdaniem, prawami inwestora oraz odebraniem im pozwoleń, i koncesji. Można? Można!

Jeżeli rzeczywiście tak będzie, to sprawa uplasuje się w gronie największych postępowań dotyczących Polski w ostatnich latach. Najświeższa sprawa, czyli niedawna wygrana PGNiG z Gazpromem, opiewa na 1,5 mld USD na korzyść Polski. Koszt ugody z 2009 r., dotyczącej sporu wokół PZU i Eureko, sięgnął 8,5 mld zł. Ile wyciągnie ta dziwna spółka okołogórnicza? I ile straci Skarb Państwa? Czas pokaże.

Takich kwiatków w polskiej gospodarce jest jeszcze wiele, jeśli „specjaliści od” górują w każdym portalu branżowym, i wytłumaczą wam każdy absurd wykupu, przejęcia, zamknięcia i zrekrutowania, jako dopust boży albo postęp europejski. Spójcie choćby na spór KGHM z Kanadyjczykami, którzy wysnuneli miliardowe roszczenia wobec Polski, za sprawę przyznanej i odebranej koncesji na poszukiwanie i rozpoznawanie złóż rud miedzi i srebra w obszarach „Bytom Odrzański” i „Kotla”. Schemat prawie taki sam jak z Dębieńskiem.

Od trzydziestu lat przemian i dochodzenia do dobrobytu, nasz gospodarka takich eksperymentów wytrzyma mnóstwo. Ile jeszcze wytrzyma? Smutnym okiem czas pokaże.