STAWKA TEJ WOJNY JEST WYSOKA

DUŻO wskazuje, że Świat, a bynajmniej Europa jaką znaliśmy przed 24 lutego odeszła raz na zawsze. Bolesnej zmiany doświadczyli już Ukraińcy. Resztę kontynentu też czekają zmiany, które mogę być bolesne. Pojawia się zmęczenie i myśl, że może są granice poświęcenia. Wtedy przypominajmy sobie, jaka jest stawka tej wojny.

TĄ STAWKĄ jest wybór między suwerennością, a zapędami dyktatora pragnącego przywrócić imperium, który nie waha się zabijać niewinnych, bezbronnych ludzi dla realizacji swoich chorych ambicji. Inwazja na Ukrainę staje się także swoistym referendum w sprawie przyszłości energetycznej kontynentu.

Trudno się nie zgodzić z opinią Jarosława Kaczyńskiego, który w wywiadzie dla niemieckiej gazety „Welt am Sonntag” mówi wprost: Niemcy, podobnie jak Francja, mają silną skłonność do Moskwy. Przez lata rząd niemiecki nie chciał widzieć, co robi Rosja pod przywództwem Putina.

Lista „wstydu”, czyli firm, które nie wycofały się z Rosji jest wciąż długa, a dominują na niej koncerny francuskie i niemieckie. O ile uzależnienie Francji od surowców rosyjskich jest niewielkie (stąd też trudno zrozumieć tę postawę), o tyle nasi zachodni sąsiedzi siedzą w kleszczach rosyjskiej zależności energetycznej. Niemcy – co mocno wybrzmiało z Berlina – nie zdecydują się na natychmiastowe embargo na ropę, gaz i węgiel z Rosji, ponieważ miałoby to „zbyt poważne konsekwencje gospodarcze i społeczne”.Za to niewyobrażalne konsekwencje ponosi już naród ukraiński.

„Dla całego świata, a zwłaszcza dla Niemiec, konsekwencja może być tylko jedna: ani jeden cent nie może już trafić do Rosji, to są krwawe pieniądze, za które morduje się ludzi. Embargo na gaz i ropę musi być wprowadzone natychmiast” – powiedział Witalij Kliczko, mer Kijowa nawiązując do makabrycznych obrazów z Buczy, które obiegły świat po wyzwoleniu miasta. Przypomnijmy, już kilkaset ciał znaleziono w masowych grobach w podkijowskiej Buczy.

Polska jako pierwszy kraj europejski zapowiedziała całkowite odejście od rosyjskiego węgla. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział wprowadzenie zakazu dla importu importu rosyjskiego węgla w najbliższych dwóch-trzech miesiącach, a odejście od reszty surowców z końcem 2022 roku.

Z umiarkowanym zadowoleniem przyjęli to politycy opozycji, wytykając rządzącym zbyt duże uzależnienie się od rosyjskich surowców. Na czoło krytyki wysunął się Donald Tusk, szef Platformy Obywatelskiej domagając się bardziej radykalnych i zdecydowanych działań, zapominając, że to on w 2011 roku chciał oddać w ręce Rosjan gdański Lotos.

– Nie ma żadnej ideologicznej przesłanki, by mówić kategorycznie „nie” inwestorom z jakiegokolwiek kraju, także z Rosji. Nasi sąsiedzi są również od tego, abyśmy robili z nimi wspólne interesy – mówił wtedy ówczesny premier.

Zapowiedź odejścia od rosyjskiego węgla może cieszyć, co nie zmienia faktu, iż rząd nie ma jasnego planu, jak operację tę przeprowadzić. Z jednej strony słyszymy, że węgiel rosyjski zastąpi surowiec np. australijski, co przy ograniczonych zdolnościach przeładunkowych polskich portów, budzi poważne wątpliwości. Z drugiej strony, minister klimatu Anna Moskwa zapowiada odejście od węgla do 2040 roku, co wydaje się fantasmagorią, zważywszy, że nawet Frans Timmermans znany „miłośnik węgla” uznał, że w obliczu wojny w Ukrainie należy dziś inaczej spojrzeć na ten surowiec.

Jak zatem będzie wyglądała operacja odejścia od rosyjskiego węgla, w obliczu dalszego braku perspektyw dla polskiego węgla? Bóg jeden raczy wiedzieć. Miejmy nadzieję, że refleksja nadejdzie szybko, bo inaczej skutki wojennej pożogi odczuwać będziemy w Polsce przez długie lata.

Jakub Michalski