Parlament Europejski walczy z polskim węglem. Energetyka zapłaci 130 mld zł za emisje CO2. Prąd zdrożeje…

Unia europejska kocha, lubi, szanuje przemysł europejski. Metalurgia i energetyka postawione są na szczycie branż, które Unia będzie bronić przed wrogimi działaniami…Unii Europejskiej. To chyba najtrafniejsze podsumowanie tego, co ostatnio dzieje się w obrębie szalonej polityki dekarbonizacji i wiążących się z nią nakazów i dyrektyw unijnych.

W najnowszym odcinku tej wieloletniej walki z polskim przemysłem, jak zawsze niezastąpiona okazała się troska o środowisko i czyste powietrze. Eurokraci wprowadzili kolejne regulacje o wielkości emisji CO2 i związane z tym kary. Wielomiliardowe kary. A wszystko to podgrzane w antysmogowej histerii, jaką media ustawicznie serwują nam od dłuższego czasu. Całość składa się na smutny obraz, a polskie górnictwo, energetyka i metalurgia – czyli praktycznie ostatnie wielkie zakłady przemysłowe w Polsce, po raz kolejny przekonają się o dobroci eurokratów, którym dobro kornika drukarza i krzywizna banana przysłaniają wszelkie inne sprawy i argumenty.

W efekcie reformy europejskiego systemu handlu emisjami (EU ETS), którą kilka dni temu przegłosował Parlament Europejski,  największe firmy energetyczne w Polsce w latach 2021-2030 na uprawnienia do emisji CO2 wydadzą ok. 130 mld zł. Do kluczowych elementów tego porozumienia należą zwiększenie liniowego wskaźnika redukcji emisji do 2,2 proc. rocznie od 2021r. Przegłosowane przez Parlament Europejski poprawki przełożą się na wyższe ceny uprawnień do emisji, które w okresie 2021-2030, będą wahać się od 19 euro za tonę do 34 euro. Obecnie ceny te wynoszą ok. 9 euro za tonę.

 Oczywiste jest, że decyzja PE wpisuje się w szeroko rozumiany trend dekarbonizacji. Niestety będzie ona skutkowała podwyżką ceny uprawnień do emisji i prawdopodobnie przełoży się na cenę energii na rynku hurtowym. To zła wiadomość, zarówno dla spółek energetycznych, jak i klientów. Celem tych regulacji nie jest w żadnym razie zapewnienie niskiej emisji gazów cieplarnianych, a wyeliminowanie węgla.

Bardzo negatywnie reforma ETS wpłynie również na sektor hutniczy. Przedstawiciele branży wprost mówią, że reforma zwiększy koszty produkcji stali i może powodować zamykanie części hut w naszym kraju.

I to nie koniec złych wiadomości. Spodziewana łączna wartość przeznaczonych dla naszego kraju mechanizmów solidarnościowych, czyli przewidzianej w dyrektywie derogacji oraz Funduszu Modernizacyjnego, będzie odpowiadać zaledwie połowie tej kwoty, czyli ok. 65 mld zł.  Z kwoty tej nie będzie można wydać ani złotówki na polski węgiel. W ramach Funduszu Modernizacyjnego założono utworzenie uproszczonej ścieżki decyzyjnej zwiększającej swobodę decyzyjną państw członkowskich, która jest jednak ograniczona do zamkniętego katalogu tylko 6 rodzajów inwestycji:

– odnawialne źródła energii;

– poprawa efektywności energetycznej (poza projektami węglowymi); 

– magazynowanie energii; 

– modernizacja sieci energetycznych, w tym m.in. sieci ciepłowniczych;

– rozwój połączeń energetycznych miedzy państwami członkowskimi;

– wsparcie dla transformacji społecznej regionów o gospodarce uzależnionej od węgla oraz działania na rzecz efektywności energetycznej w budownictwie, transporcie, rolnictwie i w obszarze zarządzania odpadami. 

Cele szczytne. Gorzej jak przeczytacie je jeszcze raz. I jeszcze raz. Tak bo diabeł tkwi w szczegółach.

Jak na dłoni widać czyje interesy uwzględniono w PE, a kto za nie ma zapłacić. Inwestycja w odnawialne źródła energii skończy się jak zawsze, zakupem drogich zachodnich wiatraków i paneli słonecznych. Miliardy pójdą w jakieś abstrakcyjne projekty biomasy, farmy wiatraków, a ich potencjał zamknie się w 2 procentach zapotrzebowania na prąd w Polsce. A co z resztą?

Efektywność energetyczna bez nakładów na nasze elektrownie węglowe to mrzonka. Projekt budowy elektrowni atomowej, raz, że nie jest to energia odnawialna, a dwa: budujemy ją już ponad 30 lat, a nie ma nawet wyznaczonego miejsca czy dostawcy, o kadrze naukowej nie wspominając. Magazynowanie energii, e-samochody, baterie, ogniwa, cuda wianki, a my dalej będziemy jeździć sprowadzanymi z zachodu wiekowymi Passatami, bo własne fabryki pozwaliśmy im zamknąć lata temu. I żadne bajanie o e-rozwoju tego nie zmieni.

Modernizacja sieci – tu naprawdę potrzebne są te pieniądze i tu powinna być skierowana największa uwaga przy wykorzystaniu tej zapomogi. O stanie polskiej trakcji energetycznej i ciepłowniczej przypominamy sobie tylko w zimę, kiedy całe połacią kraju odłączone są od prądu, bo nieremontowane od dziesięcioleci słupy energetyczne walą się pod naporem śniegu. I może to szansa na ich modernizacje. Chyba, że doprecyzujemy skąd prąd i ciepło w modernizowanej sieci pochodzą. Przecież nie z magazynowanego odnawialnego efektywnego zagranicznego surowca, ale z polskiego czarnego wysokokalorycznego węgla. A diabeł tkwi w szczegółach.

Wiec co zostaje? Rozwój sieci połączeń energetycznych z sąsiadami, to od lat propagowany pomysł zamknięcia u nas elektrowni i kopalni, i przeciągnięcia kabli do Niemiec. Prąd od Niemca. Gaz już od Rusa. I wszystko gra. Do czasu.

Bo ostatni punkt programu t wsparcie dla regionów które ta cudowna reforma dotknie. Transformacja społeczna. Wczoraj pracownik, dziś klient pomocy społecznej. I nawet piszą, co dalej. Bo jak już padnie polski węgiel, ostatnia silna branża gospodarcza w Polsce, to spokojnie dobiją działaniami na rzecz efektywności energetycznej budownictwo, transport, rolnictwo i obszar zarządzania odpadami. Przypadkowo branże, które od lat podjadają i próbują wykupić albo zniszczyć nasi życzliwi europejscy sąsiedzi.

Tak jak pisałem, przeczytajcie ten program dokładnie. Jeśli dalej tak bezmyślnie będziemy podpisywali wszystko co Unia nam każe, to pozostanie nam tylko produkcja słupków „Wybudowano ze środków UE” i wkopywania ich pod kolejne unijne projekty.