34 rocznica męczeńskiej śmierci Jerzego Popiełuszki

 

19 października 1984 roku w miejscowości Górsk funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa porwali i zamordowali księdza Jerzego Popiełuszkę, legendarnego kapelana „Solidarności”.

30 października jego ciało wyłowiono z Wisły pod Włocławkiem. Zwłoki były tak zmasakrowane, że rodzina identyfikowała je tylko na podstawie znaków szczególnych. Do nóg kapłana przywiązany był 11-kilogramowy worek z kamieniami.

Sprawcy tej okrutnej zbrodni odsiedzieli skandalicznie niskie wyroki, a ich mocodawcy nie ponieśli konsekwencji wcale. Poniżej prezentujemy fragment zeznań jednego z zabójców księdza Popiełuszki.  

„Wieźliście go przecież w bagażniku, ze związanymi rękoma! I gdzie go zostawiliście?
– Na szosie między Toruniem a Bydgoszczą. Przez myśl mi wtedy przemknęło, że coś jest nie tak, bo zostawiamy slużbowego fiata w środku lasu lasu, z kluczykami w stacyjce i księdzem w bagażniku, ale Piotrowski tłumaczył, że tak trzeba zrobić i że podejrzenie padnie na przypadkowych złodziei aut. Nikt wtedy nie myślał, że sprawa się wyda, Piotrowski zapewniał, iż „góra” wie o wszystkim, a już na pewno nikt z nas nie brał pod uwagę, że księdzu może stać się coś złego.
I co bylo dalej? Szliście pieszo? Szosą, w środku nocy?
– Tak, szliśmy jakieś 3 km. Piotrowski mówił, że na pewnym parkingu stoi resortowy fiat i że on ma do niego kluczyki. Tak też było. Trudno więc było Grzegorzowi nie wierzyć… Autem tym dotarliśmy z powrotem do stolicy na Rakowiecką, upijając się po drodze. Piliśmy z gwinta. Reszta faktów jest publicznie znana.
Jeździł ktoś za wami? Odnosiliście wrażenie, że jesteście przez kogośśledzeni?
– Tak, ale Piotrowski mówił, że to nasza obstawa. Wierzyliśmy mu. Czuliśmy się przez topewniej.
[…] 
Kto Pana zdaniem przejął po was auto z księdzem Jerzym w bagażniku? Ostatnie rewelacje prasowe mówią, że były to wojskowe służby.
– Tego nie wiem. Powiem tylko jedną rzecz, której nigdy nikomu nie powiedziałem i na tym zakończymy tę rozmowę. Otóż w czasie tego feralnego październikowego wieczoru 1984 roku, gdy ksiądz Jerzy odprawiał ostatnią w swoim życiu mszę św. w Bydgoszczy, Piotrowski do kogoś telefonował z automatu. Słyszałem znaczną część tej rozmowy.
O czym rozmawiał?
– Tego nie powiem. Powiem tylko, że Grzegorz nie mówił po polsku…”

O kapłanie Solidarności pamięć nie zaniknie.

Zródło wywiadu:  https://www.salon24.pl/u/kisiel/20041,spowiedz-leszka-pekali-nowe-okolicznosci-porwania-ksiedza-jerze?fbclid=IwAR33lOlYsm8ZrUEbcD7EKhcTCYz2UndEftDdANbeZ53vndnAg6ixfV-vb20