Czesi zamykają swoje wszystkie kopalnie do końca przyszłego roku.

Nasi południowi sąsiedzi coraz poważniej rozważają plan, w którym jedyny producent węgla kamiennego, państwowa spółka OKD zamyka swoje kopalnie najpóźniej w 2022 r, a według niektórych źródeł, już w marcu 2021 roku.

OKD, która w pięciu zakładach wydobywczych zatrudnia ok. 8,5 tys. pracowników, z czego co najmniej 1,5 tys. to Polacy, decyzją czeskiego rządu, właściciela spółki ma zostać dokapitalizowana, żeby były pieniądze na dalsze działanie, w tym na rozpoczęcie procesu likwidacji.

Od 2018 r. właścicielem OKD jest spółka Prisko – w 100 proc. należąca do czeskiego Skarbu Państwa. Tak więc plan zamykania kopalni u naszych południowych sąsiadów to tak naprawdę inicjatywa rządu. Chociaż premier Czech Andrej Babiš jeszcze w grudniu rok temu zapewniał, że chce, żeby kopalnie OKD działały jak najdłużej. Ale zmniejszone zapotrzebowanie energetyczne, wywołane lockdownem i coraz większy upór Brukseli, żeby jak najszybciej iść w zielone, spowodowały zmianę stanowiska czeskiego rządu. W czerwcu tego roku szefostwo spółki nie miało innego wyjścia jak prosić rząd o pomoc: chodziło o 1,2 mld koron. Potem doszły kolejne 600 mln koron i skończyło się na roszczeniach opiewających na przeszło 1,8 mld koron (306 mln zł). Jeszcze 2018 r. OKD zamykała rok zyskiem netto na poziomie 2 mld koron. Ubiegły rok firma zakończyła stratą 861 mln koron. A tylko w okresie od stycznia do maja 2020 r. spółka straciła ok. 2 mld koron. Spada również wydobycie. W tym roku ma być mniejsze o 40 proc. w porównaniu z ubiegłorocznym. To przeszło 2 mln ton węgla. Nie pomaga też sama cena surowca. Czeski rząd wylicza, że od początku roku spadła o jakieś 30 proc.

Gdzie w tym wszystkim są związki zawodowe? Czemu nie protestują? No cóż, stoją po prostu na całkiem innym poziomie niż u nas w górnictwie. W efekcie nikt nie broni tej gałęzi gospodarki i jak sami widzicie, decyzja o jej likwidacji przychodzi naszym południowym sąsiadom wyjątkowo łatwo.