JÄNSCHWALDE Czeska kopalnia w Niemczech na którą skarżą się Polacy

W  kontekście sytuacji kopalni Turów warto przyjrzeć się sprawie usytuowanej w  Niemczech, przy granicy Kij ma dwa końce… z Polską, kopalni węgla brunatnego Jänschwalde. Obecnie należy ona do czeskiego koncernu EPH. Mieszkańcy okolicznych gmin polskich skarżą się na skutki jej działalności, chodzi m.in. o drastyczne obniżenie poziomu wód gruntowych. Dziennikarze portalu wpolityce.pl zapytali o problem wójta przygranicznej gminy Brody.

„CHCEMY zainteresować czynnik centralny tą  sprawą chociażby ze  względu na  to, co  się dzieje w  Turowie” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl  Ryszard Kowalczuk, wójt przygranicznej gminy Brody. Z  kolei wojewoda lubuski, Władysław Dajczak, w  rozmowie z  naszym portalem podkreśla, że  w  ostatnich dniach dotarły do  niego sygnały o  problemach mieszkańców przygranicznych gmin. Zapowiedział zajęcie się  tą  sprawą.

Jak słyszymy, problemy mieszkańców polskich miejscowości, związane z  działalnością kopalni Jänschwalde, mają miejsce już od… 2000  roku.

To jest długa historia, która się ciągnie od 2000 roku. Przedtem oddziaływanie tej kopalni było większe niż teraz, bo oni już ją trochę wygaszają i jej eksploatacja odchodzi już bardziej na północ od terenów naszej gminy. Były wójt gminy Przewóz w roku 2002 lub 2003 miał możliwość wykonania ekspertyzy przed profesora z  Uniwersytetu Szczecińskiego. Wtedy ta  kopalnia była jeszcze pod własnością szwedzkiego koncernu Vattenfall. Wójt zwrócił się o pomoc do ministerstwa środowiska o sfinansowanie tej ekspertyzy i dochodzenia roszczeń z tego tytułu od tego koncernu. Natomiast wtedy był taki moment, że  mieliśmy wejść do UE i dostał odpowiedź, że teraz nie jest pora do tego, żeby takie roszczenia wysuwać. Powiedziano mu, że ma siedzieć cicho i się nie wychylać. On odpisał im wtedy, że  Polak zarówno przed szkodą, jak i po szkodzie jest głupi. Wiem natomiast, że gmina Gubin ze względu na to, że woda w  studniach powysychała, dostała wtedy 20  tys. marek na  budowę  wodociągów – relacjonuje w  rozmowie z  portalem wPolityce.pl  Ryszard Kowalczuk.

– My w roku 2015 lub 2016 wysłaliśmy do  koncernu Vattenfall wniosek o  wypłatę odszkodowań ze  względu na  działalność ich kompleksu energetycznego. Ja  musiałem z  tego powodu zdecydować o  budowie nowej stacji uzdatniania wody i  o  budowie wodociągów w  przygranicznych miejscowościach, bo  ludzie zaczęli się skarżyć, że  woda w  studniach im  wysycha, a  ta  która jest, nie nadaje się do  picia, bo  bardzo pogorszyła się jej jakość. Niestety Vattenfall, który wtedy ogłosił, że wychodzi z elektrowni węglowej i  wystawił tę  kopalnię na  sprzedaż, potraktował nas z góry i zapowiedział, że z ich badań wynika, że nie jest możliwe, by to oddziaływanie kopalni było tak znaczące, jak my to przedstawiamy i dobrowolnie oni nic nam ani jednego euro nie  dadzą – mówi wójt gminy Brody.

Nie ukrywa, że  wraz z  innymi włodarzami okolicznych gmin podejmuje starania, by  zainteresować tę  sprawą wyższe szczeble władzy chociażby dlatego, iż  ma  ona znaczenie w  kontekście sytuacji  w  Turowie. – Chcemy zainteresować czynnik centralny tą  sprawą chociażby ze  względu na  to, co  się dzieje w  Turowie. Po  tym, jak wycofał się szwedzki Vattenfall, właścicielami tej kopalni stała się czeska firma EPH.

To  Czesi, a  nie Niemcy zarządzają tą  kopalnią, zatem chcieliśmy tutaj też dać argument polskiej stronie w negocjacjach, ale moim zdaniem nie poświęcono temu tematowi należytej uwagi – zaznacza. Przedstawia szereg problemów, związanych z działaniem kopalni.

– Znajomy leśnik mi  powiedział, że z powodu tego, że poziom wód gruntowych jest obniżony, to tylko na terenie jego leśnictwa wypadło około 100 hektarów świerka, 50 hektarów starodrzewu i 50 hektarów w lasach mieszanych, tam, gdzie był posadzony młody świerk. Poza tym odczuwamy uciążliwości w postaci kwaśnych deszczy. Nasze uprawy, które nie są pod foliami, pięknie się rozwijają do  pierwszego opadu deszczu. Jeżeli mamy np. pomidory, które nie są  pod osłonami foliowymi, to  one po  opadzie deszczu czarnieją, tak jakby zostały po prostu spalone – podkreśla.

Wójt mówi, że  włodarze okolicznych miejscowości potrzebowaliby m.in. wsparcia finansowego na  wykonanie specjalistycznych badań dot. wpływu działalności kopalni Jänschwalde na środowisko. – Nie jesteśmy w  stanie określić, co  tam się stało, bez specjalistycznych badań, na które nas jako włodarzy przygranicznych gmin po prostu nie stać, jeżeli nie dostaniemy wsparcia z wyższego szczebla samorządu – stwierdza.

– Rozmawialiśmy z  przewodniczącym sejmiku województwa. On wykręcił się trochę, że jak będzie nowa perspektywa finansowa, to wtedy może coś się zrobi, a tak w ogóle, to czy jest sens kruszyć kopie biorąc pod uwagę, że  ta  kopalnia kończy już działalność i żeby nie drażnić wielkiego sąsiada za Nysą, to lepiej to zostawić. Jestem zdziwiony taką odpowiedzią – mówi.

Wojewoda lubuski, Władysław Dajczak, w rozmowie z portalem wPolityce. Dokończenie ze str. 3 Kij ma dwa końce… pl przyznaje, że w ostatnim czasie dotarły do  niego sygnały o  problemach przygranicznych gmin w związku z działalności kopalni Jänschwalde. Deklaruje, że zajmie się tą sprawą.

– Informację od  samorządowców o tych problemach otrzymałem dopiero w ostatnim czasie. Zgłosili mi, że ta kopalnia ma wpływ na to, że spada poziom wód gruntowych, jest problem z  wodą. Tematowi się przyjrzymy, mamy Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, będę z nią rozmawiał o tej sprawie. Sygnały, które w  ostatnich dniach otrzymałem, pokazują, że  jest jakiś problem i trzeba go zbadać – podkreśla wojewoda lubuski.

Wytknięcie szkód górniczych niemieckiej kopalni, należącej do czeskiego koncernu może wydawać się kuszące. Jednak zdaniem niektórych ekspertów taki ruch może pozbawić Polskę kluczowych argumentów, które wykorzystuje w negocjacjach z Czechami w sprawie Turowa. jm

Źródło: wpolityce.pl